Jak można przetłumaczyć "hulajpoliski" w tym fragmencie po angielsku? Znam takie słowa jak "hulać", "hulajnoga," etc. lecz nie mogę znaleźć tego w żadnym słowniku.
(...)
- Na kresy - gdzieś do jakiejś stanicy hulajpoliskiej, gdzie diasek dobranoc mówi."
Mi się to skojarzyło z przymiotnikiem odmiejscowym pochodzącym od miejscowości Hulajpole.
O ile w tym konkretnym cytacie internety znajdują słowo w pisowni przytoczonej przez Ciebie, o tyle jest też książka Michała Grabowskiego pod tytułem "Stanica hulajpolska. Ukraińskie opowieści".
Stanica hulajpolska Ukraińskie opowieści. Być może w Twoim cytacie jest więc po prostu literówka.
A miejscowość Hulajpole rzeczywiście istnieje i to mniej więcej w rejonie, w którym można się spodziewać dawnych stanic granicznych ostrzegających czy broniących przed najazdami Tatarów. Taki miejscowy odpowiednik "Dzikiego Zachodu", w którym przez wieki rolę dzikich i krwiożerczych Indian pełnili dzicy i krwiożerczy Tatarzy napadający i mordujący ludność osiadłą albo uprowadzający ją w niewolę i sprzedający Turkom.
Hulajpołe – Wikipedia, wolna encyklopedia.
Żebyś miał szerszy kontekst:
Kozaczyzna to był element słabo poddający się jakimkolwiek prawom i przepisom, zbiegowie (zarówno chłopi uciekający przed pańszczyzną, jak i pospolici przestępcy czy mordercy wszystkich stanów - łącznie ze szlachtą - uciekający przed wymiarem sprawiedliwości czy zemstą rodzinną) z rozmaitych krajów (gdzieś widziałem listę atamanów kozackich i były tam nazwiska nie tylko słowiańskie, ale i litewskie, niemieckie, tureckie, a nawet francuskie i jakieś egzotyczne). Rzeczpospolita Obojga Narodów ich tolerowała, bo a) i tak nie miała zasobów, żeby kogokolwiek tam ścigać, b) kozacy pełnili rolę wysuniętej straży na Dzikich Polach chroniącej gęściej zasiedlone tereny przed najazdami tatarskimi i tureckimi, c) byli to nieźli żołnierze na czas wojny, choć słabo zdyscyplinowani. Z drugiej strony, choć kozacy byli formalnie poddanymi Rzeczpospolitej, niespecjalnie uznawali nad sobą jakąkolwiek władzę - za to chętnie wybierali się łupić ziemie Ottomanów i podległych im Tatarów Krymskich. A właściwie każdego, kto się nawinął, zdaje się, że kiedyś nawet Konstantynopol najechali, jeszcze zanim został Stambułem. W czasach pokoju powodowało to liczne tarcia polityczne i łatwo wciągało kraj w niechciane wojny. Sytuacja była zresztą dość symetryczna, bo z kolei Tatarzy formalnie byli poddanymi Ottomanów - ale tak, jak kozacy, w praktyce słabo się słuchali. Tak czy owak, jak dla kogoś w cywilizowanym kraju (którymkolwiek) było za ciasno, miał opcję dołączenia do kozaków.
Składając to wszystko do kupy, w celu tłumaczenia poszukałbym jakiegoś idiomu, który oznacza nie tylko udanie się w miejsce "in the middle of nowhere", ale też tam, gdzie prawo i porządek nie sięgają - o ile szerszy kontekst to uzasadnia, bo całego opowiadania nie znam.